Szukaj na tym blogu

13 października 2010

Kisiel

Dalam dzis dzieciom sprobowac kisiel. Zupelnie o nim zapomnialam, taki przysmak, kolejny z dziecinstwa. "Pachnil"(Olaf) i mial ladny kolor, czerwony, malinowy. Zdumieni byli tez konsystencja, taki klejacy i ciagnacy, hm...
Smakowal, nawet bardzo, podobalo im sie tez maczanie w nim herbatnikow. Oliwka chciala uslyszec jakas historie o "kisielu" i o mnie jako malej dziewczynce. Opowiedzialam jej wiec jak to kisiel podawali na koloniach na podwieczorek w kubeczkach. Ale czula niedosyt, niestety nie pamietam zadnej historii z kisielem w roli glownej.

Kiedys przy krojeniu kapusty kiszonej, gdy mnie corka tak bacznie obserwowala przy pracy, opowiedzialam jej o tym jak to mnie mama po kapuste do sklepu wysylala. Ile smak i wech wspomnien potrafi przywrocic. Kapuste kupowalo sie w sklepie "warzywniak", opowiadam mojemu dziecku, pamietam ten zapach, w calym sklepie pachnialo kapusta, trzymali ja w beczce, pani sprzedajaca kapuste nakladala do woreczka. W drodze do domu kapuste podjadalam. Pozniej mama mnie pytala " Martusiu gdzie ta kapusta?" i tutaj Olivia smieje sie w glos. Pamietam ten zapach warzywniaka a wiosna pachnial koperkiem. Ciekawe czy jeszcze maja te warzywniaki, na nastepna wizyte w Polsce zorganizuje dzieciom wycieczke do jednego, nasz nazywal sie "Drewniak".
Stad Olivia chce slyszec maminne opowiesci. Ale o kislu nie mam nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz